PL EN

ZA KULISAMI BLOG

Wywiad z Izabelą Chlewińską na temat spektaklu NIEWIDOCZNE

O tym, jak to jest, kiedy widzisz mniej, a czujesz więcej, o spektaklu, który wycisza i otula ciało, z Izabelą Chlewińską rozmawia Dorota Barczak-Perfikowska

 

Czego możemy się spodziewać, przychodząc na spektakl Niewidoczne?

Spotkamy się z dwojgiem aktorów i specjalnie przygotowaną przestrzenią, która wycisza układ nerwowy. Scenografia Tomka Bergmanna została zaprojektowana holistycznie, żeby działać na widza uspokajająco, poprzez formę, światło i dźwięk. Pojawią się w niej obiekty sensoryczne, które oddziałują na szósty zmysł, zwany czuciem głębokim.

Co to takiego?

Obiekty przypominają ciało człowieka, są ciałolubne i ciałopodobne. Kontakt z nimi zapewnia wrażenia dotykowe i słuchowe. Mają różne wielkości i ciężary.

To są worki i poduchy, prawda?

My je nazywamy obiektami sensorycznymi, ale można powiedzieć pufy. Dzięki nim wiele osób z wyzwaniami rozwojowymi doznaje ulgi, regulacji emocji i wyciszenia. W spektaklu Niewidoczne aktorzy wchodzą w relację z tymi obiektami, a nawet stają się ich wypełnieniem. Ich ciała są dla nas przewodnikami po świecie cielesności, a więc czucia głębokiego, mechanizmów regulujących układ nerwowy, relacji ze swoimi emocjami. A tego wszystkiego przecież nie widzimy, tylko czujemy.

Przy spektaklu Niewidoczne współpracowałaś również z grupą ekspertów – niedowidzącymi i niewidomymi dziećmi i dorosłymi. Jak wyglądała wspólna praca?

Obserwowałam ich. Słuchałam. Bawiłam się z nimi. Odpowiadałam na ich potrzeby. To niezwykle ważna grupa osób, która zostawia na spektaklu swój ślad, ma na niego realny wpływ. Niewidomy Andrzej wszedł do worka sensorycznego i zwołał wszystkich, aby przyszli zobaczyć, jak bardzo go nie widać! On nie widzi na co dzień, ale po raz pierwszy stał się niewidoczny dla innych.

Odwrotna sytuacja?

Dokładnie. To jest też moje pytanie jako twórczyni  – kto tutaj nie widzi? Czy jesteśmy w tym patrzeniu uważni, co jest widoczne, a co nie jest widoczne. Czasami, aby coś zobaczyć, trzeba zajrzeć do środka, do wewnątrz ciała, usłyszeć swoje potrzeby, odczuć prawdziwe emocje. Czasami trzeba zamknąć oczy i dopiero wtedy zobaczyć – usłyszeć swój oddech, poczuć własną skórę. Spektakl jest wspólną przestrzenią dla ludzi, którzy widzą i nie widzą. Nie ma znaczenia, czy ktoś widzi więcej czy mniej. Ważne natomiast jest to, co czujemy. Wszyscy bez względu na wiek czy stopień niepełnosprawności. W pracy z osobami z niepełnosprawnościami często zadaję sobie pytanie, czy to nie my, osoby potencjalnie zdrowe, tworzymy bariery? Czy to nie jest tak, że architektonicznie tworzymy zbyt trudne miejsca, że cywilizacja biegnie zbyt szybko i dlatego ludzie, którzy widzą inaczej, słyszą inaczej, inaczej się poruszają, inaczej przetwarzają bodźce, nie mogą nadążyć? Widzę też, że ogrom zdrowych ludzi ma problemy z koncentracją, nadpobudliwością, złością, snem… Dla nich też czas biegnie za szybko, dzieje się zbyt dużo naraz. Przypuszczam, że wszyscy odczuwamy podobną potrzebę zwolnienia, zatrzymania. Dlatego spektakl Niewidoczne jest taką odwrotną propozycją – nie generujemy narracji, zdarzeń, które galopują jedne po drugich i są coraz bardziej atrakcyjne, żeby dogonić zewnętrzny świat cywilizacji, tylko robimy krok milowy do tyłu. Oddajemy czas. Zatrzymujemy się. Zamykamy oczy.

I co dzięki temu zyskujemy? Czego  doświadczymy podczas spektaklu?

Cielesności. Języka ciała. Bliskości. Autentyczności. Będziemy obserwować i uczyć się, w jaki sposób rozumieć język ciała, odczytywać sygnały, które z niego płyną. Zwolnimy tempo, zaczniemy głębiej oddychać. Doświadczenie ciała jest drogą do poznania samego siebie. Tutaj zapraszamy do bliskości. Aktor jest blisko widza, a widz patrzy, czego aktor doświadcza, w jaki sposób się sobą opiekuje, jak czuje. Taki obraz jest zaproszeniem do podążania podobną drogą. Widz, który nie widzi, czuje bliskość tych emocji i ma bezpośredni dostęp do obiektów sensorycznych, które dostarczają mu bodźców czuciowych.

Czyli to nie jest spektakl, w którym istnieje linia podziału między widzem a aktorem, tylko te przestrzenie się przenikają. Czy widz też bierze udział w tym doświadczeniu?

Przebywamy we wspólnej przestrzeni, bez butów i krzeseł. Wchodzimy do swojego „ciała”, coraz więcej czujemy, stopniowo wyciszamy się, zaczynamy głębiej oddychać. Tak, widz bierze udział w tym doświadczeniu całym sobą. Będzie też miejsce na interakcje. Wiele dzieci, widząc obiekty sensoryczne Intibag, po prostu nie jest w stanie wytrzymać, chcą dotykać, dociskać, toczyć, budować.

Sama weszłam od razu do worka i turlałam się na pufach.

Kiedy widzimy na scenie aktora, który opiekuje się sobą, okazuje sobie czułość, dba o siebie, bawi się, jest w swobodnym kontakcie ze swoim ciałem, w naszym mózgu automatycznie uruchamiają się neurony lustrzane i mówią: Wow! Gdzie jest twój oddech? Nie chciałbyś się rozluźnić? Masz ochotę odpocząć? Stworzyliśmy interaktywne sceny, które zapraszają do tego, żeby spróbować samemu doświadczyć obcowania z obiektami sensorycznymi.

Ale to jest nieobowiązkowe. Rodzic lub opiekun może być tylko obserwatorem.

Oczywiście.

A czy to pomaga zrozumieć swoje ciało? Bardziej je poczuć, polubić? To spektakl trochę ciałolubny?

Oj bardzo! To jest spektakl ciałokochający :) I proszę nie pomylić tej miłości z chęcią podobania się, zdobyciem czyjejś akceptacji, bycia idealnym. Ciało jest czymś więcej niż tylko zewnętrzną powłoką. Jest nośnikiem pamięci, emocji czy traum. Struktura tkanki łącznej pod naszą skórą przenosi gigantyczne ilości danych. Nasz mózg jest plastyczny i potrafi stworzyć nowe połączenia neuronalne w każdym momencie życia. Pole elektromagnetyczne serca jest dziewięciokrotnie silniejsze niż pole elektromagnetyczne mózgu. To fascynujące! Niestety nie otrzymujemy tej wiedzy w szkole, stosunkowo niewiele wiemy o emocjach. Nie rozumiemy, dlaczego krzyczymy, dlaczego się odcinamy, dlaczego jednym jest łatwiej w kontakcie z drugim człowiekiem, a innym trudniej. Jesteśmy sfrustrowani, bezradni, uciekamy w świat wirtualny, stajemy się emocjonalnie niedostępni, a nie musi tak być. Uważam, że powinniśmy zgłębiać nową wiedzę, zmieniać edukację, tworzyć nowe formuły rozwoju. Mam nadzieję, że spektakl Niewidoczne jest taką nową formułą, miejscem dostępnym dla każdego bez względu na wiek, poziom wrażliwości czy stopień sprawności.

Rozumiem, że widz, uczestnicząc w spektaklu, może skupić się na sobie. Z czym wychodzi?

Wychodzi z nowym doświadczeniem, z nowym, być może dotąd nieznanym, uczuciem. Mam nadzieję, że wychodzi wzruszony i wyciszony. Wyobrażam też sobie, że potem rozmawia o tym, jak się czuł, co go zaskoczyło, jakie potrzeby się w nim obudziły. Marzę też, aby rodzice w ten sposób rozmawiali ze swoimi dziećmi, opowiadali o swoim doświadczeniu – wrażeniach, emocjach – a potem pytali „Ty też tak czułeś czy zupełnie inaczej?”.

Galeria
×